Aktualności

Uff jak gorąco czyli Święta w Afryce... 2007-12-28

 Hurra!!! Jesteśmy w sieci :)) Niestety tylko na chwilę :((
Nadajemy więc z dalekiego Hermanus w Republice Południowej Afryki!
Tu pogoda zmienna. Generalnie ciepło, koniec tygodnia ma być wręcz gorący - zapowiadają do 30 stopni, i słoneczny. Święta były pochmurne no i było zimno - tylko 20 stopni, a nocami lał deszcz:((. Poza tym bardzo duża wilgoć w powietrzu. Rzeczy, które wypraliśmy suszyły się dwa dni i wyschły dopiero trzeciego kiedy wyszło słońce. Ale jak już ono wyjdzie to widoki takie, że aż dech zapiera. Tu po prostu jest biało, zielono i czarno.
No, ale po kolei...Od początku opiekuje się nami  Roger Bartholomew, szef  Południowoafrykańskiego Związku Żeglarskiego. W środę zaprosił nas na wieczornego braja czyli grilla gdzie serwowane były dania mięsne a  przede wszystkim przepyszna jagnięcina. Za nami tydzień treningu i Mistrzostwa Afryki Południowej. Wygrali Polacy. Rafał Milczarczyk -1, Piotrek Ogrodnik -2. W naszej podgrupie Kobiel - 11, Michał - 21 a Ewa -28. Startowało 50 zawodników. Wynik może nie najlepszy, (szczególnie Michała) ale za to sprawdziliśmy wszystko i teraz spokojnie czekamy na Mistrzostwa Świata. Byliśmy w Hermanusie pierwszą ekipą, która dotarła. Przez cztery dni poza nami nikt nie żeglował i w ogóle nie czuło się, że za kilka chwil będzie tu startowało ponad 100 zawodników w Mistrzostwach Świata. Dopiero kiedy przyjechały kontenery z laserami i wyładowali sześćdziesiąt łodzi  można było się domyślić, że coś tu będzie się działo. Przez te kilka dni żeglowania mieliśmy pełny przekrój warunków. Od 25-28 węzłów pierwszego dnia do wiatrów bardzo słabych i zmiennych. Wiatr potrafił stanąć i po 15 minutach zawiać z zupełnie przeciwnej strony.
Po regatach, w poniedziałek pojechaliśmy na wigilijną kolację do moich przyjaciół Gośki, Krzyśka i ich dzieci Magdy i Karola, którzy w Kapsztadzie mieszkają i pracują już od 18 lat. Przy stole zasiadło 12 osób i oprócz dziewczyny Karola, byli to sami Polacy. Wigilia super, zupełnie jak w Polsce, śledzie na trzy sposoby, kapusta z grzybami (przemycona z Warszawy), pierogi z kapustą i grzybami, ryby na kilka sposobów, oczywiście barszcz czerwony z uszkami no i na deser ciasta - makowiec i sernik. Palce lizać. Wszystkie te specjały przygotowali nasi gospodarze i nich znajomi. Pierwszy dzień świąt  spędziliśmy w Betis Bay, w letniskowym domu Izy i Andrzeja. Andrzej, a w zasadzie Andrew miłośnik morza, serwował nam homary, z angielska zwane lobsterami, ogromne ślimaki i inne oceaniczne specjały. Wieczorem wróciliśmy do domu - do Onrus. Drugi dzień świąt miał upłynąć pod znakiem żeglowania, pojechaliśmy rano do klubu. Niestety całkowity brak wiatru zniweczył nasze plany. Razem z nami kręciło się po porcie jeszcze kilka ekip, ale to cały czas nie był jeszcze pełny skład na Mistrzostwa Świata. Po trzech godzinach decyzja - powrót do domu i wspaniały obiad świąteczny wydany przez Starego Kobiela - spagettini z tuńczykiem i deserowe naleśniki z musem bananowo- jabłkowym oraz sałatka z owoców południowych. Przytyliśmy chyba po tych świętach każdy przynajmniej  po dwa kilo. A zawodnicy przecież mieli zbijać wagę przed Mistrzostwami 4,7.
Wczoraj, już po świętach,  dotarliśmy rano do portu i tu same kłopoty. Brak miejsca do zaparkowania, tłumy zawodników i trenerów, nie ma jak dostać się do łodzi i jeszcze na domiar  27 węzłów. Ok, dwie godziny na wodzie i wystarczy. Wracamy na brzeg, szybkie zgłoszenia, pomiary i wracamy do domu.
Dziś wyścig próbny i ceremonia "Mixing of the Waters" cokolwiek by to nie znaczyło. Ale o tym już w następnym odcinku:))...
Pozdrawiamy!


PS Wiadomość z ostatniej chwili -  z powodu zmiennego wiatru, a co za tym idzie niemożności ustawienia trasy  wyścig próbny nie odbył się!

Więcej zdjęć tu…

powrót do poprzedniej strony
 

wspierają nas:




 
 

do góry