Optimiściarze oraz początkujący Laserowcy pożegnali się już z Pirenejami i udali do
Palamos. Droga krótka, lecz kręta, niektórych nieznośnie zmęczyła, ale warto
było. Nasze ulubione hiszpańskie miasteczko przywitało młodych żeglarzy
przepiękną wiosennoletnią pogodą - słońce, 16 °C, lekki wiatr - wszystko, o
czym zimą w Polsce pomarzyć tylko można. Z uśmiechem na ustach do pracy się
więc wzięli i pilnie do przyszłego poniedziałku trenować będą. Czekamy na
wrażenia, relacje, opinie... Tymczasem jeszcze o La Molinie, tym razem w wydaniu
Oliwii i Magdy:
Pierwszego dnia było małe zamieszanie.
Wszystko było opóźnione w czasie. Ale w końcu wyruszyliśmy. Pogoda była wprost
cudowna! Słońce i błękitne niebo. Ten stan trwał około trzech dni. Potem pogoda
się pogorszyła. Nasz zaradny i logicznie myślący trener Jurek dzielnie stawił
czoła mrozowi... Po jeździe gondolką wykonaliśmy serię radosnych skłonów i
nastawiających pozytywnie do jazdy, przysiadów. Kolejne dni mijały tak szybko,
że nikt nie pamięta, co się wydarzyło. Najbardziej utkwił nam w pamięci, wyjazd
do Andorry. Tam zatrzymaliśmy się przy nowym i starym parlamencie.
Spacerowaliśmy po wąskich andorrskich uliczkach, oglądając domy i miejscowe
zabytki. Szóstego dnia nasz przewidujący trener i „chędoga" trenerka zarządzili
wstępne pakowanie. Nikt nie był zachwycony tym pracochłonnym zajęciem, ale w
końcu udało nam się zebrać do kupy. Dzięki temu rano, następnego dnia wszystko
poszło sprawniej... Teraz z
niecierpliwością czekamy na pobyt w Palamós.
A tu oraz tu można zobaczyć część zimową i niemiejską naszych ferii...
|