Aktualności

FIR pod palmami, czyli zima na Majorce… 2009-02-03

 

Optimiściarze pod wodzą Jurka i Laserowcy pod wodzą Henia sprawdzali jak wychodzi żeglowanie w środku zimy… Okazało się, że to nieprawda, że  jak jest zima, to musi być zimno… Pogoda dopisała, chwilami  co prawda wiało za mocno, czasami aż tak, że nie dało się pływać – był wtedy czas na zwiedzanie. Zdarzyło się też, że wiatr nie pojawił się wcale i można było bez przeszkód rozwijać talenty piłkarskie… Niektórym pobyt wydłużył się o jeden nieplanowany dzień w Madrycie, na osłodę w towarzystwie Kazika – mamy dedykację… Będzie co wspominać! 

Karola, Max i Antek  tak oto relacjonują zimowe z żeglarstwem zmagania i turystyczne podboje: 

„Już po raz drugi tej zimy trafiliśmy nad morze Śródziemne. Do Palmy na Majorce dolecieliśmy tym razem przez Madryt.

Codziennie o 7.00 rano wyruszaliśmy na rozruch, na którym biegaliśmy po wzgórzu i  ćwiczyliśmy ciężko, szlifując naszą kondycję na treningach, żeby mieć siłę na dobalastowanie łódki.

Nasze Optimisty czekały na nas w pięknej siedzibie królewskiego klubu jachtowego w Palma de Mallorca (Real Club Nautico de Palma), w którym żegluje także król Hiszpanii Juan Carlos. To w tym klubie byliśmy w grudniu na regatach.

Codzienne treningi były długie i pracowite, już samo wypłynięcie z mariny na wody otwartego morza zajmowało czasem pół godziny. W pięknym, wielkim porcie mijaliśmy ogromne statki motorowodne i wspaniałe jachty z całego świata, które podziwialiśmy z zachwytem. Kursowały też promy, statki handlowe i okręty. Na zatoce trenowaliśmy zwroty, starty i prowadzenie łódki na fali. No i oczywiście prędkość. Z wody widzieliśmy jedną z największych w Europie gotyckich katedr  - La Seu i panoramę Starego Miasta Palmy.Wiatr podczas całego pobytu dopisywał. Jednego dnia siła wiatru dochodziła do 7 stopni B (zmierzone 40 węzłów), a największe fale miały aż 5 metrów! Ponton Trenera i nasze łódki fruwały w ślizgu!  Pewnego dnia była tak silna wichura, że przeszkodziła nam w pływaniu. Na nadmorskiej promenadzie leżały połamane ogromne palmy!

W wolnych chwilach jeździliśmy na ciekawe wycieczki zaplanowane przez panią Monikę. W samej Palmie zwiedzaliśmy wąskie uliczki na Starym Mieście, byliśmy na placu Chopina, obejrzeliśmy zabytkowe kościoły, w tym wnętrze Katedry z wystrojem Gaudiego. Byliśmy też w rezydencji króla Juana Carlosa i w Muzeum Sztuki Współczesnej z dziełami Picassa i Joana Miro. Bardzo ciekawa była wystawa animacji z oryginalnymi rysunkami z filmu „Madagaskar”. Mogliśmy zobaczyć, jak powstają filmy animowane i sami spróbować za pomocą programów komputerowych, jak to się robi. W innym muzeum widzieliśmy rzeźby Henry Moore’a, Rodina i innych artystów.Najbardziej podobała nam się wycieczka do Akwarium Morskiego, gdzie widzieliśmy niezliczone ilości ryb i niezwykłych żyjątek morskich. Oglądaliśmy  pokaz  karmienia wielkich rekinów, muren   i płaszczek przez nurka, który pływał razem z rybami. Bardzo podobał nam się ogromny i sympatyczny żółw morski.

Jednego dnia odwiedziliśmy miejscowość Valdemossa w górach Tramuntana. Był tam klasztor, w którym mieszkał Fryderyk Chopin kurując się w łagodnym klimacie Majorki. Zjechaliśmy tam również do malowniczego portu, gdzie bawiliśmy się z falami. Droga górska do tego miejsca przypominała wijącą się serpentynę, a zakręty były tak ostre, że Trener Jurek musiał pokonywać je na kilka razy. Droga powrotna z gór była bardzo męcząca i kręta, ale widoki wysokiego klifowego wybrzeża rekompensowały nasze zmęczenie. Wszędzie na stokach widzieliśmy tarasy z bardzo starymi drzewami oliwkowymi, kwitnące drzewka migdałowe, owocujące sady pomarańczowe i cytrynowe. Między nimi pasły się owieczki.  

Poprzedniego dnia spotkała nas miła niespodzianka. Odwiedzili nas rodzice „Banana” i tego dnia wieczorem Mama Antka przygotowała wspaniałą ucztę z krewetek. Ostatniego dnia na plaży mieliśmy okazję nazbierać wiele muszelek i szaleliśmy w pianie morskiej wzburzonego morza. Kąpiel była zimna, ale wspaniała! Obok na falach surfowali deskarze i latali kitesurferzy.

Aby pożegnać się z Majorką pojechaliśmy do Zamku Castell de Bellver górującego nad Palmą, skąd rozpościerała się wspaniała panorama miasta, portu i zatoki, a w oddali widać było góry. To było piękne zakończenie naszego fantastycznego zgrupowania na Majorce.” 

Relacja   spisana na gorąco na pokładzie samolotu linii Iberia podczas rejsu Madryt - Warszawa, gdzieś nad Pirenejami…

 

powrót do poprzedniej strony
 

wspierają nas:




 
 

do góry