Kolejne Palamos za nami. Słoneczne, ciepłe i czasami zbyt
wietrzne. Jak było? Zapraszamy do obszernej lektury. Max, Lesti i Jasiek oraz
Świstak podzielili się z nami swoimi wrażeniami...
Jak co roku, aby przygotować sie do sezonu, wyruszyliśmy do
słonecznego i dobrze nam już znanego Palamos. Przed nami był cały tydzień
oswajania się z nową dla nas wszystkich klasą Laser 4.7. Nasz wyjazd rozpoczęliśmy
5 marca na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Cała nasza grupa czyli:
Janek, Max i Lesti z UKS FIR, oraz Alek i Mikołaj z Zatoki Puck, stawiła się
o ustalonej porze. Razem z nami swe
zgrupowanie rozpoczynała grupa Optymisciarzy. W doskonałych nastrojach
nadaliśmy bagaże, a potem wsiedliśmy do samolotu. Podróż minęła szybko i
spokojnie, ale warto wspomnieć tutaj o tym, że tym samym samolotem leciał z
nami Jonasz Stelmaszyk, czyli wicemistrz Europy w klasie Laser Standard. Kiedy
wylądowaliśmy w Barcelonie odebraliśmy nasze bagaże, oraz spotkaliśmy się z
będącym już w Hiszpanii od dłuższego czasu naszym trenerem Henrykiem Płoskim
pod okiem, którego mieliśmy trenować przez cały następny tydzień. Następnie
wsiedliśmy do samochodu, którym dojechaliśmy do Palamos. Po przybyciu na
miejsce zakwaterowaliśmy się w naszym lokum, a gdy zjedliśmy pyszny obiad
przygotowany przez Panią Sylwię, udaliśmy się na spoczynek wiedząc, że przed
nami ciężki i pracowity tydzień. Kolejny dzień rozpoczął się od pobudki o 8
rano, po czym udaliśmy się na solidny rozruch podczas, którego wiele biegaliśmy
i ćwiczyliśmy, aby polepszyć naszą kondycję, która jest niezbędna do pływania
na Laserze. Następnie umyliśmy sie i zjedliśmy pożywne śniadanie. Potem
przyszedł czas, aby udać sie do portu, gdzie musieliśmy rozpakować i
przygotować nasze łódki do wyjścia na wodę. Tego dnia wiatr nie był zbyt mocny,
ale dzięki temu mogliśmy spokojnie się rozpływać i poćwiczyć trochę techniki
(głównie rufy i sztagi). Po około trzech godzinach intensywnego treningu spłynęliśmy
na brzeg roztaklowaliśmy sprzęt i przebraliśmy się w stroje do biegania,
ponieważ aby polepszyć naszą kondycję wracaliśmy do domu biegiem, a nie jak
zwykle samochodem. Po powrocie na kwaterę wzięliśmy prysznic i zjedliśmy obiad.
A potem przyszedł czas na upragniony relaks
lub w przypadku niektórych odrabianie lekcji. Wieczorem udaliśmy sie jeszcze
do sklepu aby zakupić potrzebne rzeczy, a następnie poszliśmy spać. Podobnie
wyglądał każdy z sześciu dni zgrupowania z wyjątkiem jednego kiedy to pogoda
pokrzyżowała nam plany. Prędkość wiatru dochodziła do 40 węzłów co
uniemożliwiło nam przeprowadzenie treningu. Czas wolny spędziliśmy spacerując
po mieście lub odpoczywając w domu. Nawet nie zauważyliśmy jak szybko zleciał
nam ten tydzień i kiedy przyszedł czas
rozstać się ze słonecznym Palamos i wrócić do chłodnej i szarej szkolnej
rzeczywistości, ale nie na długo bo już na Wielkanoc znów przyjeżdżamy tutaj na
zgrupowanie. Miejmy nadzieję, że będzie tak samo udane jak to.
Max, Janek i Lesti
Część 1
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce żyło sobie dużo ludzi.
Tylko niektórzy wiedzieli, że żeglarstwo to sport najwspanialszy ze wszystkich.
NIESTETY, naszą galaktykę zaatakowali
źli kosmici, którzy zabrali wszystkie jachty. JEDYNYM SPOSOBEM odzyskania żaglówek
było pokonać kosmitów w regatach.
Wszyscy prezydenci na świecie podjęli słuszną
decyzje aby wysłać 8 najlepszych żeglarzy aby odzyskali jachty. Wysłano najlepszych
ludzi, aby odszukali zawodników, którym uda się odzyskać jachty i tajniki
żeglarstwa.
Mijały lata a jeszcze nie znaleziono odpowiednich kandydatów. Posłannicy
przeszukali wszystkie kraje z wyjątkiem Polski. Znaleźli tam najlepszy klub żeglarski FIR. Postanowili
ich śledzić, by upewnić się, że są wystarczająco dobrzy, by podjąć się tego
wyzwania.
W składzie:
TRENER: Jerzy Jodłowski
ZAWODNICY: Piter Ostrowski, Michał Jagielski, Karol Dobrowolski, Magda i
Paulina Placzke, Wiktoria i Michalina Wróblewskie, Wiktor Forjasz
Część 2
Akcja zaczyna się w Palamos,
gdzie ciężko pracujemy. BIEGAMY I DUŻO ŻEGLUJEMY.
Dzień zaczyna się od rozruchu potem uczymy się i jemy śniadanie. O
godzinie 11 wychodzimy do portu. NA
wodzie jesteśmy bardzo grzeczni i uważnie wykonujemy polecenia trenera.
Około godziny 16 spływamy do portu.
Jesteśmy bardzo zmęczeni ale i tak chętnie myjemy łodki z soli i zwijamy żagle.
Na przebranie trener daje nam 20 minut
ale my robimy to w 5 min (tttaaaa... - przyp.red.) Następnie wracamy do domu
biegiem. Po powrocie do domu i odpoczynku jemy obiad. Potem zaczyna się nasza ulubiona pora. Wychodzimy na świeże
powietrze. Gramy w piłkę nożną i chowanego.
Tak mijały godziny, dni, tygodnie.
Część 3
Po upływie dwóch tygodni nadszedł czas na regaty z kosmitami o
jachty. Wstaliśmy bardzo rano i długo
biegaliśmy. Trener powiedział nam że nie musimy dzisiaj robić lekcji. Wszyscy
byli bardzo zdenerwowani
tym wydarzeniem. Gdy przybyliśmy do portu naszych rywali jeszcze
nie było. Na spokojnie otaklowaliśmy
sprzęt. Potem szybko przebraliśmy się i wyszliśmy na wodę. Ku naszemu
zdziwieniu oni byli na wodzie.
Po rozpływie na akwenie sędzia ustawił trasę. Polegała ona na:
Start pod wiatr i dwóch śledziach .Meta była na pełnym pod koniec
trasy. Zamierzanie było10 wyścigów 9 pierwszego dnia i 1 drugiego. Wyścigi zaczęły się staraliśmy
się jak najbardziej możemy.
Po 5 wyścigach była przerwa. Rywale wygrywali 6 punktami.
Po przerwie były dalsze wyścigi. Po mobilizacji trenera udaj nam
się nadrobić 5 punktów.
Tak skończył się dzień. Wcześnie położyliśmy się spać. Następnego
dnia wyścigi były bardzo wcześnie. Ostatni wyścigiem było 4 śledzie. Po starcie
wyszliśmy na bardzo ładne pozycje. Po drugim śledziu byliśmy na 2, 3, 4, 5 miejscu. Niestety żeby wygrać
regaty musieliśmy mieć jeszcze jeden punkt więcej. Było trzeba wyprzedzić zawodnika który był 1. Po
ostatniej chalsówce miejsca się nie zmieniały. Groził nam remis. Wszyscy
zawzięcie walczyli, aby go wyprzedzić.
Na ostatnich 50 metrach
prawie go dogoniliśmy. Tuż przy mecie jeden z nas złapał dużą fale i dzięki
temu wyprzedziliśmy go. WYGRALIŚMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAKA TO BYŁA RADOŚĆ.
Nagle obudziłem się. Dookoła
byli moi koledzy i trener. Zaczęli mi tłumaczyć, że mocno dostałem w głowę. Cała ta historia była nieprawdą!
Krzyknąłem ze złości. Wszyscy zaczęli
mnie pytać o co mi chodzi.
Wytłumaczyłem im całą sprawę, wszyscy wpadli w śmiech...
Wiktor Forjasz
|