Aktualności

Palamos po raz drugi! 2012-03-14

Kolejne Palamos za nami. Słoneczne, ciepłe i czasami zbyt wietrzne. Jak było? Zapraszamy do obszernej lektury. Max, Lesti i Jasiek oraz Świstak podzielili się z nami swoimi wrażeniami...

Jak co roku, aby przygotować sie do sezonu, wyruszyliśmy do słonecznego i dobrze nam już znanego Palamos. Przed nami był cały tydzień oswajania się z nową dla nas wszystkich klasą Laser 4.7. Nasz wyjazd rozpoczęliśmy 5 marca na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Cała nasza grupa czyli: Janek, Max i Lesti z UKS FIR, oraz Alek i Mikołaj z Zatoki Puck, stawiła się o  ustalonej porze. Razem z nami swe zgrupowanie rozpoczynała grupa Optymisciarzy. W doskonałych nastrojach nadaliśmy bagaże, a potem wsiedliśmy do samolotu. Podróż minęła szybko i spokojnie, ale warto wspomnieć tutaj o tym, że tym samym samolotem leciał z nami Jonasz Stelmaszyk, czyli wicemistrz Europy w klasie Laser Standard. Kiedy wylądowaliśmy w Barcelonie odebraliśmy nasze bagaże, oraz spotkaliśmy się z będącym już w Hiszpanii od dłuższego czasu naszym trenerem Henrykiem Płoskim pod okiem, którego mieliśmy trenować przez cały następny tydzień. Następnie wsiedliśmy do samochodu, którym dojechaliśmy do Palamos. Po przybyciu na miejsce zakwaterowaliśmy się w naszym lokum, a gdy zjedliśmy pyszny obiad przygotowany przez Panią Sylwię, udaliśmy się na spoczynek wiedząc, że przed nami ciężki i pracowity tydzień. Kolejny dzień rozpoczął się od pobudki o 8 rano, po czym udaliśmy się na solidny rozruch podczas, którego wiele biegaliśmy i ćwiczyliśmy, aby polepszyć naszą kondycję, która jest niezbędna do pływania na Laserze. Następnie umyliśmy sie i zjedliśmy pożywne śniadanie. Potem przyszedł czas, aby udać sie do portu, gdzie musieliśmy rozpakować i przygotować nasze łódki do wyjścia na wodę. Tego dnia wiatr nie był zbyt mocny, ale dzięki temu mogliśmy spokojnie się rozpływać i poćwiczyć trochę techniki (głównie rufy i sztagi). Po około trzech godzinach intensywnego treningu spłynęliśmy na brzeg roztaklowaliśmy sprzęt i przebraliśmy się w stroje do biegania, ponieważ aby polepszyć naszą kondycję wracaliśmy do domu biegiem, a nie jak zwykle samochodem. Po powrocie na kwaterę wzięliśmy prysznic i zjedliśmy obiad. A potem przyszedł czas na upragniony relaks  lub w przypadku niektórych odrabianie lekcji. Wieczorem udaliśmy sie jeszcze do sklepu aby zakupić potrzebne rzeczy, a następnie poszliśmy spać. Podobnie wyglądał każdy z sześciu dni zgrupowania z wyjątkiem jednego kiedy to pogoda pokrzyżowała nam plany. Prędkość wiatru dochodziła do 40 węzłów co uniemożliwiło nam przeprowadzenie treningu. Czas wolny spędziliśmy spacerując po mieście lub odpoczywając w domu. Nawet nie zauważyliśmy jak szybko zleciał nam ten tydzień i kiedy przyszedł  czas rozstać się ze słonecznym Palamos i wrócić do chłodnej i szarej szkolnej rzeczywistości, ale nie na długo bo już na Wielkanoc znów przyjeżdżamy tutaj na zgrupowanie. Miejmy nadzieję, że będzie tak samo udane jak to.

Max, Janek i Lesti


 

Część 1

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce żyło sobie dużo ludzi. Tylko niektórzy wiedzieli, że żeglarstwo to sport najwspanialszy ze wszystkich. NIESTETY, naszą galaktykę  zaatakowali źli kosmici, którzy zabrali wszystkie jachty. JEDYNYM SPOSOBEM odzyskania żaglówek  było pokonać kosmitów w regatach. Wszyscy  prezydenci na świecie podjęli słuszną decyzje aby wysłać 8 najlepszych żeglarzy aby odzyskali jachty. Wysłano najlepszych ludzi, aby odszukali zawodników, którym uda się odzyskać jachty i tajniki żeglarstwa.

Mijały lata a jeszcze nie znaleziono odpowiednich kandydatów. Posłannicy przeszukali wszystkie kraje z wyjątkiem Polski. Znaleźli  tam najlepszy klub żeglarski FIR. Postanowili ich śledzić, by upewnić się, że są wystarczająco dobrzy, by podjąć się tego wyzwania.

W składzie:

TRENER: Jerzy Jodłowski

ZAWODNICY: Piter Ostrowski, Michał Jagielski, Karol Dobrowolski, Magda i Paulina Placzke, Wiktoria i Michalina Wróblewskie, Wiktor Forjasz

Część 2

Akcja zaczyna się w  Palamos, gdzie ciężko pracujemy. BIEGAMY I DUŻO ŻEGLUJEMY.

Dzień zaczyna się od rozruchu potem uczymy się i jemy śniadanie. O  godzinie 11 wychodzimy do portu. NA wodzie jesteśmy bardzo grzeczni i uważnie wykonujemy polecenia trenera. Około  godziny 16 spływamy do portu. Jesteśmy bardzo zmęczeni ale i tak chętnie myjemy łodki z soli i zwijamy żagle.  Na przebranie trener daje nam 20 minut ale my robimy to w 5 min (tttaaaa... - przyp.red.) Następnie wracamy do domu biegiem. Po powrocie do domu i odpoczynku jemy obiad. Potem zaczyna  się nasza ulubiona pora. Wychodzimy na świeże powietrze. Gramy w piłkę nożną i  chowanego.

Tak mijały godziny, dni, tygodnie.                  

Część 3

Po upływie dwóch tygodni nadszedł czas na regaty z kosmitami o jachty. Wstaliśmy  bardzo rano i długo biegaliśmy. Trener  powiedział nam  że nie musimy dzisiaj robić lekcji. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani

tym wydarzeniem. Gdy przybyliśmy do portu naszych rywali jeszcze nie było. Na  spokojnie otaklowaliśmy sprzęt. Potem szybko przebraliśmy się i wyszliśmy na wodę. Ku naszemu zdziwieniu oni byli na wodzie.

Po rozpływie na akwenie sędzia ustawił trasę. Polegała ona na:

Start pod wiatr i dwóch śledziach .Meta była na pełnym pod koniec trasy. Zamierzanie było10 wyścigów 9 pierwszego dnia  i 1 drugiego. Wyścigi zaczęły się staraliśmy się jak najbardziej możemy.  

Po 5 wyścigach była przerwa. Rywale wygrywali 6 punktami.

Po przerwie były dalsze wyścigi. Po mobilizacji trenera udaj nam się nadrobić 5 punktów.

Tak skończył się dzień. Wcześnie położyliśmy się spać. Następnego dnia wyścigi były bardzo wcześnie. Ostatni wyścigiem było 4 śledzie. Po starcie wyszliśmy na bardzo ładne pozycje. Po drugim śledziu byliśmy na  2, 3, 4, 5 miejscu. Niestety żeby wygrać regaty musieliśmy mieć jeszcze jeden punkt więcej. Było   trzeba wyprzedzić zawodnika który był 1. Po ostatniej chalsówce miejsca się nie zmieniały. Groził nam remis. Wszyscy zawzięcie walczyli,  aby go wyprzedzić. Na ostatnich 50 metrach prawie go dogoniliśmy. Tuż przy mecie jeden z nas złapał dużą fale i dzięki temu wyprzedziliśmy go. WYGRALIŚMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!  JAKA TO BYŁA RADOŚĆ.

Nagle obudziłem się. Dookoła  byli moi koledzy i trener. Zaczęli mi tłumaczyć, że mocno    dostałem w głowę. Cała ta historia była nieprawdą! Krzyknąłem ze złości. Wszyscy zaczęli  mnie pytać  o co mi chodzi. Wytłumaczyłem im całą sprawę, wszyscy wpadli w śmiech...

 

Wiktor ForjaszSmile

 

 

 

powrót do poprzedniej strony
 

wspierają nas:




 
 

do góry