Aktualności

Viki, Paulina, La Molina… 2012-01-18

Max właśnie wrócił z Mistrzostw Świata (czekamy na raport), Laserowcy trenują w Palamos a Optimiściarze szusują po pirenejskich stokach.

Jak czas najmłodszym płynie w La Molinie relacjonuje Viktoria:

Naszą podróż do Hiszpanii rozpoczął długi, wykańczający i nudny lot samolotem. Wszystkich bolały uszy, ale ból ustał po zbiorowym żuciu gumy. Potem jeszcze dwie godziny w zaiście niesamowitym samochodzie trenera i dojechaliśmy na miejsce. Wtarabaniliśmy się z torbami na górę i rozgościliśmy się w naszych kwaterach. Ustaliliśmy, kto kiedy będzie miał dyżur a potem zjedliśmy pyszny obiad przyrządzony przez naszą chędogą trenerkę Ewę. To oczywiste, że po tylu wrażeniach trudno było nam zasnąć, przynajmniej mi, Paulinie i Michalinie, ponieważ opowiadałyśmy sobie horrory.  Mówiąc w skrócie - każdego dnia była piękna pogoda; słońce, ciepło i lekki wiaterek. To wspaniałe wrażenie psuł brak śniegu. Ale na szczęście stoki były regularnie naśnieżane.  Ale nie można zapomnieć o naszych niesamowitych dyżurnych. Po każdym posiłku ,,para buch ściera w ruch" (jak to trener orzekł), latanie na miotle i pakowanie zmywarki. Pomijając te wszystkie nieszczęścia myślę, że wszystkim się tu podoba. Od rana leci telewizja na kanale rac 105, robiący nam wodę z mózgu głupim piosenkami.

Dzisiaj zasiedliśmy do śniadania w świetnym humorze. Niestety popsuł go nam wstrętny wiatr i mróz. Na szczęście po jakimś czasie rozpogodziło się i znowu wróciły nam siły do ćwiczenia. O 16:00 wróciliśmy na dół, spakowaliśmy sprzęt i pojechaliśmy do SKLEPUuu... Zrobiliśmy sobie zapasy na wyjazd i wróciliśmy do domu. Nie ominęło mnie i Pauliny sprzątanie po obiedzie i zmywanie brudnych garów w pokoju trenerów. Teraz wszyscy siedzą przed telewizorem i oglądają bezsensowne teledyski i zaraz idziemy spać.
powrót do poprzedniej strony
 

wspierają nas:




 
 

do góry