Miesiąc temu wróciliśmy ze zgrupowania łódek klasy 420
we Włoszech nad jeziorem Garda w miejscowości Torbole. Uczestniczyło w nim 12
załóg - 3 polskie i 3 niemieckie (od nas z klubu pojechali: Karola, Mery i
Antek), które szkoliły się pod czujnym okiem trenera Magica i trenera Dziubka.
Na początku mieszkaliśmy w małych pokojach hotelowych, jednak na szczęście przeniesiono
nas (załogi polskie) do apartamentów obok, które były dużo przestronniejsze,
miały kuchnię i salon. Dziewczyny miały nawet widok na jezioro.
Pogoda generalnie nam sprzyjała, szczególnie na początku wyjazdu. Nie mogliśmy
narzekać ani na brak słońca ani na brak wiatru. Niestety im bliżej końca
wyjazdu tym temperatura zaczęła stopniowo spadać. Dwa ostatnie dni były
najgorsze, ponieważ praktycznie cały czas padało.
Dzień jak na każdym zgrupowaniu zaczynał się rozruchem, potem szybkie śniadanie
i na wodę, w przydzielonej nam grupie (byliśmy podzieleni na dwie grupy:
początkujący i zaawansowani). Po dwóch godzinach wiatr, jak to na Gardzie,
przestawał wiać i po godzinnej flaucie wracał z przeciwnego kierunku.
Schodziliśmy wtedy ponownie na wodę i mieliśmy około 3 godzinny trening, który
kończył się wyścigami, w których uczestniczyły obie grupy. Po powrocie do domu
mieliśmy chwilę na przebranie się i szybką kąpiel. Potem zaczynała się odprawa
prowadzona głównie po niemiecku (z wstawkami polskimi lub angielskimi), jednak
mimo początkowych trudności zrozumienie niemieckiego nie było aż takie
tragiczne. Po obejrzeniu i omówieniu filmów nagranych na wodzie szliśmy na
pizzę na tak dużą, że nie mieściła się na talerzach i pyszne spaghetti do
restauracji Al Porto. Po kolacji mieliśmy czas wolny, który spędzaliśmy jak kto
chciał. Około 22 była cisza nocna i wszyscy prędzej czy później szli spać.
Wyjazd z pewnością należy do udanych i nie wątpię w to, że wszyscy się na nim
dużo nauczyli.
|