Aktualności

Palamos po raz pierwszy! 2011-01-22

We czwartek rozpoczęliśmy pierwsze z cyklu zimowych zgrupowań. W naszym ulubionym Palamos rzecz jasna, jakżeby inaczej, Optimiściarze i Laserowcy przygotowywać się będą do kolejnego sezonu. I nie straszny im  chłód z jakim przywitała ich Hiszpania, mówi  się trudno  i trenuje dalej;-), wszak nikt upałów nie obiecywał! Wiatr tylko mógłby lekko zelżeć, bo na pierwsze pływania po przerwie za silny  jest i porywisty za bardzo!  Prognozy obiecują poprawę, więc bądźmy dobrej myśli! 

Optimiściarzy relacja dzień po dniu... 

DZIEŃ 1

     Pierwszego dnia o 5:30 wszyscy spotkaliśmy się na lotnisku. Później około 45 min czekaliśmy żeby wsiąść do samolotu. Niestety, jak staliśmy w kolejce do samolotu z początku kolejki  wylądowaliśmy na samym końcu, ponieważ Piterowi zachciało się do toalety [sic!]. Gdy wsiedliśmy do samolotu nadal czekaliśmy 20-30 min. Później okazało się, że będą odladzali skrzydła. Wreszcie wystartowaliśmy!!!  W czasie lotu nie zabrakło turbulencji, wręcz przeciwnie było ich w nadmiarze! Gdy wreszcie dolecieliśmy na miejsce, musieliśmy jeszcze tylko otaklować łódki. Zajęło nam to tak dużo czasu, że było już za późno na pływanie. Po pysznym obiedzie przygotowanym  przez naszego trenera, padliśmy jak muchy na łóżko. Nastał kolejny dzień...

DZIEŃ 2

    Drugiego dnia wstaliśmy o 7:50. O 8:30 mieliśmy rozruch. Gdy wróciliśmy do domu musieliśmy się wykąpać, zjeść śniadanie i odrobić lekcje. O 11:30 byliśmy w porcie. Niestety nie wypłynęliśmy gdyż wiało 35 węzłów a w szkwałach do 40. Dlatego poszliśmy w miasto. Długo chodziliśmy i dużo bawiliśmy się na placu zabaw. Rzucaliśmy się nasionami tutejszych drzew. W drodze powrotnej zdążyliśmy jeszcze zrobić drobne zakupy. Po wyprawie do miasta oglądaliśmy wyczyny serferów. Do domu przyszliśmy ok. 17:00. Następnie poszliśmy  grać w piłkę na plaży a laserowcy poszli biegać. Gdy graliśmy, piłka wpadła nam do wody. Piotrek wskoczył po nią w butach i spodniach. Gdy wróciliśmy do domu zjedliśmy obiadokolację, oglądaliśmy filmy i graliśmy na PSP. Ok. 22:00 poszliśmy spać.  

DZIEŃ 3

   Trzeciego dnia dzień jak zwykle zaczął się rozruchem i odrabianiem lekcji. Wiało ok. 25węzłów więc wreszcie wyszliśmy na wodę. Najpierw płynęliśmy pod wiatr i co chwilę ktoś się wywracał. Następnie dziewczyny zeszły do portu ponieważ bardzo zmarzły i trener wysłał je do brzegu. Dalej gdy zostaliśmy (Jasiek, Wiktor i Piter) popłynęliśmy do farwateru  robiąc bardzo dużo ruf. Potem do plaży, zrobiliśmy jeszcze parę ćwiczeń i wróciliśmy do portu. Najpierw się przebraliśmy, roztaklowaliśmy żagle, rzuciliśmy się na kanapki i pojechaliśmy do sklepu. Kupiliśmy bardzo dużo słodyczy, zresztą można zobaczyć to na zdjęciach. O 17:00 byliśmy w domu i jedliśmy obiadokolację. Na żarecko była szynka z makaronem  i jak zwykle pyszna sałata trenerska. Dwadzieścia minut po obiedzie Jasiek wskoczył do basenu z którego szybciej wyszedł nisz wszedł. Była w nim woda o temperaturze ok. 6°C. Wieczorem wszyscy się wykapali i ok. 22:00 poszliśmy spać.

DZIEŃ 4

   Dzisiaj był słaby wiatr i było ciepło.  Na rozgrzewkę robiliśmy ćwiczenie „Wąż". Polega ono na tym, że jedna osoba prowadzi, a reszta płynie za nim robiąc zwroty w tym samym miejscu, co prowadzący. Pływaliśmy 4 godziny. Były duże i długie fale. Niektórzy zasypiali w łódkach. Musieliśmy ćwiczyć sztagi i rufy. Ruf robiliśmy najwięcej, sztagów mniej. Za to, zwroty przez sztag robiliśmy z przechyłem (nikt sie nie wywrócił!). Na koniec treningu był wyścig. Na metę pierwszy wpłynął Piter, ale został zdyskwalifikowany i wygrała Paulina!!! Wróciliśmy około 16:00. Zjedliśmy i napisaliśmy dla was tę oto recenzję. FIR 'BLONDIE TEAM'

CDN...

Pozyskaliśmy również kilka słów od Laserowców, a dokładniej od Matysa [umieszczam bez cenzury, mając nadzieję, że w sprawie odrabiania lekcji autor fantazjuje, żeby rodziców podenerwować trochę...;-)] 

Sprawozdanie z wyjazdu lanserowców [sic!] do Palamos w Hiszpanii...

   Podróż samolotem (oczywiście najtańszymi liniami lotniczymi, będzie więcej kasy na potem) minęła bez przeszkód, ponieważ graliśmy w karty, lecz była niewygodna i pełna turbulencji. Drugi dzień minął szybko i bez przeszkód wiatr był zbyt mocny, aby wyjść na wodę, wiało około 23 metrów na sekundę, co dawało nieprawdopodobne wrażenie. Pogoda nam raczej dopisuje, ale temperatura daje się we znaki (jest ZIMNO), słońce świeci a wiatr wieje i też jest zimny. Trzeci dzień minął normalnie, czyli rano rozruch, potem śniadanie, trening specjalistyczny, obiad, trening uzupełniający i spanie. Treningi uzupełniające nie są zbyt ciężkie, bo mamy marszobiegi, można to porównać do wycieczek krajoznawczych, próbujemy pobić na nich rekord w podciąganiu, który wynosi 13. Nie chce nam się uczyć i siedzimy całe dnie na mieście, lub oglądamy filmy, czasem też pogramy w karty. Czwarty dzień minął bardzo spokojnie, wiatr był słaby i pływaliśmy siłą woli, pierwszy raz nie mieliśmy treningu uzupełniającego. Teraz gramy w tysiąca i wreszcie się nagrzało, jest gorąco, ale tylko w domu, w nocy rzeczy żeglarskie zamarzają i rano są sztywne od lodu. W nocy cały czas nas budzi jakiś budzik, ale nie możemy go znaleźć i postanowiłem, że jak dziś w nocy go nie znajdę to wykopie cały pokój do góry nogami.

 

powrót do poprzedniej strony
 

wspierają nas:




 
 

do góry